Bronisław Szeremeta Bronisław Szeremeta -
"Człowiek który przeżył..."
 
 
Strona główna
Tablica pamiątkowa
Ucieczka z łagru
Przeżyłem Spassk
Powroty do Lwowa
Pomogła mi wiara
ZWZ we Lwowie
Watażka
Kontakt
Księga Gości
Moje spotkania
 
Promocja książki lek. wet. Bronisława Szeremety
Powroty do Lwowa

Sprawozdanie ze spotkania promującego książkę pt. Powroty do Lwowa, które odbyło się 26 lutego 2004 roku w Collegium Anatomicum Katedry Anatomii i Histologii Wydziału Medycyny Weterynaryjnej AR we Wrocławiu

            W dniu 26 lutego 2004 roku w Collegium Anatomicum Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Akademii Rolniczej we Wrocławiu odbyła się promocja książki lekarza wet. Bronisława Szeremety "Powroty do Lwowa". Organizatorami spotkania byli: Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna, Katedra Anatomii i histologii Wydziału Medycyny Weterynaryjnej AR we Wrocławiu, Sekcja Historii Medycyny Weterynaryjnej PTNW, Redakcje "Biuletynu Dolnośląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej" i "Bez kurtyny" oraz Autor. Spotkanie prowadziła Prof. Teresa Zaniewska z Uniwersytetu w Białymstoku. Licznie przybyłych gości serdecznie powitał w imieniu organizatorów - prof. Norbert Pospieszny. Wśród nich byli m. in.: dr Bartosz Winiecki - prezes KRLWet., dr Kazimierz Łosieczka - em. dyr. WZWet. we Wrocławiu, Edward Korfanty - zastępca dyr. WIWet. we Wrocławiu, płk dr Jerzy Banach - wojewódzki inspektor sanitarny we Wrocławiu, profesorowie Akademii Rolniczej i Uniwersytetu Wrocławskiego - Zbigniew Jara, Maria Radomska, Stanisław Raułuszkiewicz, Kornel Ratajczak, Bronisława Sielicka, Stefania Walasek, Alina Wieliczko, Piotr Wyrost i Grzegorz Załucki oraz Tadeusz Melka - dyr. Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego, Stanisław Chmura - prezes RSTK we Wrocławiu, dr Józef Szyńkarczuk - prezes Koła Seniorów DIL-Wet., a także wielu innych przedstawicieli wrocławskiego środowiska Weterynaryjnego, medycznego i kulturalnego.
            Pierwszą część spotkania prowadzili wrocławscy redaktorzy - Grażyna Dziedzić i Cezary Sokołowski. Wysłuchano kilku utworów na wiolonczelę i skrzypce w wykonaniu uczniów Szkoły Muzycznej im. K. Szymanowskiego we Wrocławiu.
            Z kolei dr Jacek Króliński swoje wystąpienie rozpoczął słowami Zofii Kossak "Bóg po to pozwolił niektórym ludziom oglądać piekło za życia, by dali świadectwo prawdzie". W dalszej części wypowiedzi stwierdził, że takim wybranym Człowiekiem, który poznał piekło współczesnego świata jest bohater spotkania - lekarz wet. Bronisław Szeremeta, autor książki "Powroty do Lwowa". Jest On przedstawicielem pokolenia naszych Ojców, którzy hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna" traktowali poważnie i żyli jego duchem. Jak trzeba było stawali w jego obronie, a nawet ofiarowali własne życie.
            Przejmujące, oparte na prawdzie, pozbawione akcentów nienawiści świadectwo przedstawione na kartach książki "Powroty do Lwowa", powinien poznać każdy człowiek, któremu leży na sercu dobro Ojczyzny, jako że jest ono przestrogą przed tym wszystkim do czego może prowadzić system totalitarny oparty na wypaczonej, złej ideologii, w którym człowiek zamiast być podmiotem, staje się zniewolonym przedmiotem, poddawanym licznym manipulacjom, a tym samym zamiast się rozwijać, cofa się zarówno w rozwoju duchowym jak i fizycznym. Doświadczenie uczy, że nie jest możliwe normalne, dobre życie, bez odwracania się w przeszłość, która zawsze budzi refleksje, a bywa, że ból i cierpienie, do którego niejednokrotnie nie mamy odwagi się przyznać. Jest ona korzeniem, z którego wyrastamy, a od którego odciąć się nie sposób bez poważnych konsekwencji. Tylko wtedy poznajemy bowiem nie tylko to co dobre, co chcielibyśmy utrwalić, ale i to, co było złe, co pochłonęło określone ofiary i czego nie wolno nam powtórzyć w przyszłości. Temu też celowi ma służyć wydana przez Krajową Izbę Lekarsko-Weterynaryjną książka Kol. B. Szeremety - "Powroty do Lwowa". Z wielu powodów nie było łatwo jej wydać, o czym świadczy czas jaki upłynął od pamiętnych, wspomnianych w książce wydarzeń do chwili jej ukazania się. Dobrze się zatem stało, że pomimo tych trudności, została jednak napisana oraz wydana dzięki usilnym staraniom Autora i grupy Jego oddanych przyjaciół, a także finansowemu wsparciu Krajowej Izby Lekasko-Weterynaryjnej i prywatnych darczyńców. Tym samym prawda w niej zawarta nie zaginie lecz stanie się wartością historyczną, a zarazem przestrogą dla przyszłych pokoleń nie tylko Polaków.
            Następnie głos zabrała Pani Prof. Teresa Zaniewska. W swojej wypowiedzi podkreśliła, że czuje się zaszczycona możliwością zaprezentowania na tym spotkaniu książki szczególnej, napisanej przez Lwowianina, który wyszedł ze Lwowa i do Lwowa wracał. Trudne to były powroty i daleka droga. Podkreśliła, że Autor "Powrotów do Lwowa" jest osobowością niezwykła i nieprzeciętną. Warto zapytać - co decydowało, co oprócz rodziny, szkoły, kręgu wartości w których się obracał, kształtowało jego charakter i osobowość? Z pewnością było to miasto Lwów, które podobnie jak Wrocław jest miastem mitycznym. Mit Lwowa nie narodził się bynajmniej po wojnie, kiedy to z tęsknotą patrzono na to co dalekie i utracone. Już w 1934 roku Kornel Makuszyński w książce "Uśmiechy Lwowa" pisał: "Jest to miasto Polską obłąkane. Duszy swojej nie ukrywa, więc ją każdy ujrzeć może, jak rozkwitłą czerwoną różę. Czaruje, siłą zniewala. Rozkochać potrafi każdego swoim uśmiechem, jasnym, szczerym, rzewnym. Ludzie przysięgają mu najwierniejszą miłość. Jego imieniem wiążą się jak łańcuchem. Wierni swojemu miastu tworzą jakby bractwo tajemne, a dlatego tajemne, że sami o tym nie wiedzą jak bardzo sprzysięgli się sercami, jak połączyli uściskiem na wieki wieków. Poznają się na najdalszych krańcach Ziemi, a to czarodziejskie słowo - Lwów, tryska łzą rozczulenia, co się zaraz w jasność uśmiechu zamienia. Lwowscy ludzie zaprawieni w srogich przeciwnościach, pełni mocy, pędu i zapału poznają się wszędzie po powadze w spojrzeniu i po uśmiechu na ustach. Kiedy im zaś uśmiechu było mało, wtedy dusza tego miasta zaczynała śpiewać. Nie ma takiej na świecie biedy, której by we Lwowie nie umiano zmienić w piosenkę." Makowiecki zaś pisał: "We Lwowie ludzie wydawali się sympatyczniejsi, słońce cieplejsze gdy była pogoda, a gdy jej nie było, deszcz nie lał tak beznadziejnie jak w innych polskich miastach. We Lwowie budynki były porządniejsze, dachy bardziej czerwone, architektura wdzięczniejsza, mury bielone wapnem jaśniejsze, a gzymsy powyginane systemem bardziej barokowym niż gdzie indziej. Ta przestrzeń magiczna udzielała się także ludziom, którzy stamtąd wyszli." Droga Pana Szeremety była daleka do Lwowa i do Polski, która wyrokiem historii przesunęła swoje granice.
            Jako motto spotkania prof. T. Zaniewska zadedykowała Autorowi "Powrotów do Lwowa" wiersz Stanisława Babińskiego "Polska Podziemna".

            Polska Podziemna

            Moją Ojczyzną jest Polska Podziemna,
            Walcząca w mroku, samotna i ciemna.
            Moim powietrzem jest wicher bez nieba,
            A moim światłem, ci płonie z daleka,
            jest nasze prawo i prawo człowieka.

            
            Może mnie dławić ten bunt wiecznie żywy,
            Ale bez niego nie będę szczęśliwy.
            Mogę uciekać przed zmagań żałobą,
            Ale już nigdy nie ujdę przed sobą.
            Wśród wielu ojczyzn, co płyną w mgle cudnej,
            Ja chcę tej jednej, tej wolnej, tej trudnej.

            
            Cóż mi po wszystkich słońcach tego świata,
            Jeżeli światło zaciemnia mi krata.
            Cóż mi po wszystkich urokach tej ziemi,
            Jeśli mi serce pchnięto do podziemi.
            O bracia moi, a kto bez wolności,
            Niech w ciemność idzie i walczy w ciemności.

            Moją Ojczyzną jest Polska Podziemna,
            Walcząca w mroku, samotna i ciemna.
            Czy tam, czy tutaj, to jedno nas łączy.
            Nurt nieśmiertelny, co we krwi się sączy
            I każe sercu taką moc natężyć,
            Że wbrew rozumom musimy zwyciężyć.


            W dalszej części swojej wypowiedzi stwierdziła, że B. Szeremeta w swej książce dał świadectwo zwycięstwa dobra nad złem, prawdy nad kłamstwem i sprawiedliwości nad niegodziwością. Podkreśliła, że takich książek nigdy za wiele. Jest to żywe, niesłychanie ważne świadectwo dramatycznego, jednostkowego losu, szczególnie ważne dziś dla ludzi młodych. W czasach, w których żyjemy, wiele się pozmieniało i wymieszały się wartości. Słowo patriotyzm budzi obojętność, a czasem ironiczny uśmiech. Inteligencja też jakby nieco inna, niż pokolenie Pana Szeremety i naszych rodziców. A przecież to właśnie inteligencja była tą grupą społeczną, której zadaniem była troska o Polskę, o jej losy, o bieg jej dziejów. Jest więc to książka, która wzbudzić może szerszą refleksję dotyczącą nie tylko wspomnień łagrowych, ale także sytuacji współczesnej. Dla teraźniejszości ważna jest przeszłość. Ona ją inspiruje, daje jej fundament i wskazuje na korzenie. Od tego jaka jest teraźniejszość zależeć będzie przyszłość nasza i następnych pokoleń. Jeśli kogoś drażni słowo - patriotyzm, to może go zastąpić pojęciem - postawa obywatelska, jako że podstawa tych wartości pozostaje bowiem ta sama.
            Pan Szeremeta żył w czasach kiedy tak łatwo było stracić własną twarz i swoją godność, a tak trudno było wytrwać. Książka "Powroty do Lwowa" jest opowieścią o trwaniu w męstwie nie mniejszym niż męstwo żołnierza, czy męstwo dowódcy. Czasem, mieć odwagę cywilną jest o wiele trudniej, niż odwagę w sensie brawury, czy wojennego męstwa. To co przeżył, utrwalił na papierze. Czytając, zdajemy sobie jednak pytanie - jak to wszystko było możliwe w życiu? Potwierdzeniem prawdziwości Jego słów mogą być przejmujące wiersze Beaty Obertyńskiej - "Cela", "W bydlęcym wagonie" i "Tajga", nawiązujące do podobnych wydarzeń.

            Cela

            Cela - to nie jak w bajce: cisza i błysk
            Wysokiego w kratach okienka.
            Cela to upał, wrzask i ścisk,
            Brak wody i stęchły pęcak.

            Cela - to nie samotność, słoma, dzban
            I szczura tętenty jedwabne...
            Cela to ciągła świadomość, że tam
            Szynel pod drzwiami i bagnet.

            Nad zwałem śpiących na podłodze ciał,
            By noc nie mogła być sobą,
            Oślepiający bąbel szkła:
            Żarówka tuż nad tobą...

            I ta obleśna uczynność snów,
            Co cię podziemnym kanałem
            Na parę godzin wypuszcza, by znów
            Lojalnie odstawić nad ranem.

            I te uporem zwarte kły,
            I wola jak pięść ściśnięta,
            Żeby - na przekór tym spod drzwi -
            Przetrzymać - i zapamiętać!


            W bydlęcym wagonie

            Przeciągnęli go potem pod ścianę,
            Do kąta,
            Przyrzucili płaszczem bez guzików,
            Leżał sztywny i stygł.
            Kto by sobie w transporcie
            Trupem głowę zaprzątał?
            Nikt

            Jeszcze wczoraj wieczorem
            Mówił komuś po cichu,
            Że chory,
            Jeszcze rano dyszał...
            Teraz spokój.
            W tułaczych nóg zdeptane stępory
            Sztywność śmierci nacieka i cisza.

            Nikt już więcej po świecie
            Wlec ni ganiać nie będzie
            Tych sznurkami okręconych szmat.
            Tak.
            W pośmiertnej wygodzie
            Zdobył kąt na podłodze
            I wyciągnął się wreszcie na wznak.

            Czyjś? Na pewno... Ktoś czeka,
            Ktoś się modli nocami,
            Żeby wrócił - przetrzymał to wszystko...
            Ot i przepadł.
            Jak dojdą, gdy nie wiemy my sami,
            Jakie imię miał, jakie nazwisko.

            Znowu jedna śmierć taka...
            Kto odbolał, opłakał,
            Kto ją odczuł?
            Nikt. Bo któż? Nie my...
            ...Chyba one. Ze strachu
            Od stygnących już łachów,
            Po wagonie rozłażące się
            Wszy.


            Tajga

            Tajga... Wilgocią obrzękły mech
            I krzaki uklękłe w moczarze...
            Nie wiem, za jaką karę i grzech
            Bóg im tu rosnąć każe.

            Nie wiem, pod wagą jakich win
            Ci ludzie zmięci i szarzy
            Znad smugi świeżo kładzionych szyn
            Nie wznoszą ziemistych twarzy...

            Tuż obok, wbity w mokry chaszcz,
            Ogienek rudo pełga...
            ...Gdzieniegdzie jeszcze wojskowy płaszcz
            i czapka. Już bez orzełka.

            Dym mija gnaty chudych pni
            I brzózki podkurza nagie...
            ...Dźwięczące, mętne, chciwe krwi
            komary idą od bagien.

            Trudno tu poznać: noc czy dzień
            Pełznie przez grząski moczar...
            Noc się tu teraz nie wtacza w cień,
            Dniom za to czarno w oczach.

            Tajga... Jak w bagnie gnijący trup.
            Głusza na wieki wieków.
            Otchłań, gdzie zda się - nawet Bóg
            Zapomniał o człowieku.


            Z kolei głos zabrał Bronisław Szeremeta, Autor "Powrotów do Lwowa". W swoim wystąpieniu powiedział:
            "Jestem pod wielkim wrażeniem dzisiejszego spotkania i bardzo się cieszę, że dzięki staraniom wielu osób a w szczególności Pani Prof. Teresy Zaniewskiej, znalazł się poważny sponsor i wydawca moich wspomnień, którym jest Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna i jej Prezes Pan dr Bartosz Winiecki. Mam nadzieję, że wspomnienia te przyczynią się do ujawnienia i nagłośnienia potwornej zbrodni dokonanej na polskich żołnierzach w Republice Komi na Sybirze oraz będą lekturą dla młodych ludzi i przyczynią się do poznania najnowszych dziejów Polski, których nie poznają w szkole, nie usłyszą o nich w publicznych masmediach, ani nie przeczytają w publikacjach, ponieważ przez ponad pół wieku nie było można nawet wspomnieć o prawdziwej polskiej historii. Naszą historię pisali nam nasi wrogowie. Na szczęście te ciemne czasy terroru, zakłamania i indoktrynacji skończyły się i dziś już znamy prawdę o Katyniu, Miednoje i Charkowie, gdzie masowo mordowano polskich żołnierzy strzałem w tył głowy.
            Lecz czy ktoś z Państwa słyszał, lub czytał, o wielkim cmentarzysku polskich żołnierzy, ciągnącym się setkami kilometrów wzdłuż trakcji kolejowej Kotłas-Workuta w Republice Komi, do budowy której zapędzono polskich żołnierzy w 1940 roku? Byłem tam co prawda krótko, lecz do czasu mojej udanej ucieczki, zdążyłem poznać panujące tam warunki życia i pracy. W Kotłasie, w wielkim łagrze zbiorczo-rozdzielczym, przez kilka dni obserwowałem, jak olbrzymimi transportami przywożono tysiące polskich żołnierzy, których natychmiast rozwożono w głąb tajgi wzdłuż wytyczonej trasy budowanej drogi. W czasie krótkiej obserwacji nie mogłem ocenić przypuszczalnej liczby przywiezionych żołnierzy, ale po kilku latach dowiedziałem się prawdy z bardzo wiarygodnego źródła.
            Kiedy w latach pięćdziesiątych przebywałem powtórnie w sowieckich łagrach, tym razem w Kazachstanie, w jednym z tych łagrów, w Spassku koło Karagandy, spotkałem Rosjanina, inżyniera budowy dróg, który okazał się być członkiem ekipy kierującej tą budową, a właściwie głównym jej kierownikiem i architektem. Prawie codziennie wysyłał do Moskwy raporty o stanie budowy, więc był bardzo dobrze poinformowany o wszystkich sprawach. Gdy w 1943 roku ukończono budowę, został on po pewnym czasie aresztowany i skazany na dziesięć lat łagru i w ten właśnie sposób spotkaliśmy się w Spassku.
            W sowieckich łagrach przebywali także Rosjanie, którzy przyjaźnie odnosili się do Polaków i chętnie nawiązywali z nimi kontakty. Gdy po pewnym czasie poznaliśmy się bliżej i zaufaliśmy sobie nawzajem, inżynier opowiedział mi w wielkiej tajemnicy, z prośbą, abym wszystko to zachował wyłącznie dla siebie, że w 1940 roku, od wczesnej wiosny do połowy lata, na teren tej budowy przywieziono 120.000 polskich żołnierzy, a gdy gen. Anders, na mocy umowy Sikorki-Majski, rozpoczął tworzyć Polską Armię, połowa z nich już nie żyła. Twierdził, że tam pod każdym podkładem kolejowym leży polski żołnierz.
            Relację tę potwierdził mój kolega, który nie zdecydował się na ucieczkę ze mną, przeżył, wstąpił do Polskiej Armii i wraz z nią znalazł się na Zachodzie. Dziś mieszka w Londynie i pisze, że do łagru Meżog 112, w którym i ja przebywałem, w 1940 roku przywieziono 1800 żołnierzy, a kiedy po upływie prawie dwóch lat zaczęto ich zwalniać do Polskiej Armii, przy życiu pozostało niewiele ponad ośmiuset.
            Szanowni Państwo, nasi żołnierze ginęli tam śmiercią męczeńską, uśmiercani morderczą pracą, głodowym wyżywieniem i potwornymi warunkami życiowymi. Zbrodnia ta została skazana na zapomnienie zarówno przez Moskwę, jak i przez Warszawę. Czy możemy dopuścić do tego, aby tak pozostało?
            Dziś otrzymałem list od bliskiego mi Krajana - Kresowiaka Jana Michalewskiego z Gdyni, który cudem, jako dziecko uniknął śmierci, podczas gdy mordowano i palono jego rodzinną wieś. Przeprasza, że nie może uczestniczyć w naszym spotkaniu i przypomina, że pojutrze tj. 28 lutego, minie 60 lat od wymordowania ludności i spalenia Pieniackiej Huty przez ukraińskich ludobójców i prosi, abym przypomniał zebranym o tej tragicznej rocznicy.
            Uczcijmy więc pamięć pomordowanych na Syberii prze bolszewików oraz pomordowanych w Pieniackiej Hucie przez ukraińskich ludobójców, minutą milczenia. Bardzo proszę..........dziękuję".

            
            Dr Bartosz Winiecki - prezes KRL-Wet. w swojej wypowiedzi stwierdził, że nie jest łatwo przemawiać wobec świadków historii. Nie jest łatwo wyobrazić sobie zdarzeń opisywanych przez innych ludzi. Wydarzenia przedstawione na kartach "Powrotów do Lwowa" są pasjonujące, zajmujące i przejmujące. Były one elementem indoktrynacji tysięcy polskich żołnierzy, młodych mężczyzn i inteligencji, którzy na "nieludzkiej ziemi" byli wykorzystywani do katorżniczej pracy w kopalniach, nowych liniach kolejowych, przy wyrębie tajgi, w potwornych warunkach, przy stale podwyższanej dziennej normie pracy do wykonania, przy równocześnie zaniżonych racjach żywnościowych. Mamy nadzieję, że ten nieludzki system, zmierzający do zniszczenia określonej nacji i podporządkowania sobie sąsiadów, odszedł już na zawsze w niepamięć, pozostając jedynie w historii jako przestroga dla przyszłych pokoleń. Prezes Winiecki pisząc przedmowę do w/w książki pragnął oddać hołd Autorowi za to co przeżył, za Jego postawę godną prawdziwego Polaka, niezłomną wiarę oraz za to wszystko co swoim cierpieniem wniósł w duchu patriotyzmu do naszej współczesności. Obyśmy tego nie zmarnowali. Na koniec swej wypowiedzi prezes B. Winiecki życzył bohaterowi spotkania aby jak najdłużej cieszył się dobrym zdrowiem, aby Jego książka przyniosła oczekiwane owoce i ukoiła jego cierpienie.
            Na pamiątkę tego wieczoru wręczono Panu Bronisławowi Szeremecie Dyplom oraz dwie książki, którymi ofiarodawcami byli: prof. Teresa Zaniewska - "Monte Cassino" autorstwa Janusza Piekałkiewicza oraz red. Cezary Sokołowski - "My deportowani" - wspomnienia Polaków z więzień, łagrów i zsyłek w ZSRR - Wybór i opracowanie Bogdana Klukowskiego.
            Dyplomem uhonorowano również naszego miłego Gościa, Panią Prof. Teresę Zaniewską, dzięki staraniom której w/w książka została wydana. Prezes B. Winiecki wręczając dyplom podkreślił, że w sercach braci weterynaryjnej głęboko zapadła Jej życzliwość i wielkie zainteresowanie naszym twórczym zawodem. Na koniec wysłuchano jeszcze jednego wiersza, tym razem Zbigniewa Jary - "Znaki czasu".

            Znaki czasu

            Przekrzywiony hełm
            z biało-czerwoną opaską
            za duży
            na głowę dziecka
            niedopasowana długa
            wojskowa bluza
            przepasana pasem
            za szerokim
            karabin w drobnych dłoniach
            i... buzia modrooka
            płonące serce
            za wielkie
            do tego ekwipunku -
            dziecko?
            nie
            olbrzym
            nieśmiertelny
            "polnischer Bandit"

            Poległ za Ojczyznę
            nim dorósł
            do roli żołnierza
            oddał życie za innych
            za tych co przyjdą;
            jacy będą -
            czy godni tej śmierci
            na polu chwały?
            nie wiedział
            i o to nie pytał

            W pięćdziesiąt lat później
            my podzieleni
            pytamy
            ile warta jego ofiara?
            Dla niektórych
            tyle -
            ile otrzymają
            w składnicy złomu
            za mosiężne litery
            wydarte z płyty
            głoszącej
            bezimienny
            najczystszy
            patriotyzm
            dzieci tamtych lat


Opracował dr Jacek Króliński




26 lutego 2004 r.
spotkanie w Collegium Anatomicum Wydziału Med. Wet. AR we Wrocławiu






18 marca 2004 r.
spotkanie w Klubie Muzyki i Literarury we Wrocławiu






6 kwietnia 2004 r.
spotkanie w Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu



 


Copyright © 2003-2005: Jerzy ociec Lamprecht