W 1948 r. wszystkie łagry w Kazachstanie zostały podporządkowane jednemu zarządowi zwanemu Stiepłag i zaczęto oddzielać więźniów politycznych od pospolitych, co dla politycznych było powodem do radości. Latem tegoż roku znalazłem się w łagrze w miejscowości Spassk koło Karagandy.
Żniwo śmierci
Kiedy nas tam przywieziono, był to niewielki łagier, składający się z kilku małych baraków i większego jednopiętrowego budynku, pozostałości po Anglikach, którzy kiedyś posiadali tu kopalnię rudy miedzi. Przez dwa lata łagier został tak rozbudowany, że mieścił kilkanaście tysięcy więźniów. Gromadzono tu przeważnie różnego rodzaju inwalidów, skazanych na wysokie wyroki, ludzi bez rąk, bez nóg, niewidomych, starców oraz nieuleczalnie chorych. Więźniowie młodzi i zdrowi, których także była spora liczba, pracowali w kamieniołomach znajdujących się w obrębie łagru oraz przy budowie baraków w łagrze i budynków mieszkalnych na osiedlu. Kiedy wystarczająca ilość baraków była gotowa, wówczas przystąpiono do ogradzania obozu od strony osiedla murem dwumetrowej wysokości, a od strony stepu były tylko zasieki z drutu kolczastego i wieżyczki dla uzbrojonych w karabiny maszynowe strażników. Katorżnicy w oddzielnych barakach byli nadal zamykani na noc, wszyscy musieli nosić numery naszyte na odzieży. W czasie pierwszych trzech lat, kiedy łagier rozbudowywano, warunki życia były potworne. Do tego jeszcze w latach 1949-50 pojawiła się epidemia czerwonki (dyzenterii), a śmierć zebrała straszliwe żniwo wśród wynędzniałych więźniów. Codziennie wywożono po kilkanaście trupów w step, gdzie je grzebano. W krótkim czasie po tej epidemii pojawiła się zakaźna żółtaczka. Mimo tak wielkiej śmiertelności liczba więźniów a łagrze wcale się nie zmniejszyła, uzupełniana ciągle nowymi transportami(...). |